Tak niewiele a tak wiele... Podaruj Majeczce swój 1% podatku

Tak niewiele a tak wiele... Podaruj Majeczce swój 1% podatku

środa, 5 września 2012

Szablonowe życie.

 Maja zaczyna prawie każdy dzień (poza sobotą i niedzielą) praktycznie zawsze tak samo.
Najpierw ma przyjść tatuś i ma zaczynać budzenie, ja przychodzę tuż za tatusiem i pytam się co dzisiaj panienka będzie jeść na śniadanie. Oczywiście odpowiedź już dobrze znam, i Maja jak zawsze (już prawie od dwóch miesięcy) na śniadanie zjada kaszkę dla alergików. Czasami życzy sobie lekkiego urozmaicenia i wtedy dodaję do kaszki kakao. Po śniadanku zaczynamy ubieranie, oczywiście najlepiej by było nosić codziennie tą samą sukienkę  i te same majteczki, jednak ku rozpaczy małej księżniczki, ubrania lądują często w pralce i wtedy trzeba się dość mocno, w słowie i czynie, namęczyć żeby ubrać panienkę.

Jak już ubranie jest na właścicielce wtedy zaczynamy czesanie, które też zawsze musi wyglądać tak samo, i pod kontrolą wnikliwych paluszków zaplatam dwa warkoczyki.
Gdy ząbki i buzia są już umyte pakujemy do kuferka, lub torebki niezbędne dla Mai rzeczy do przedszkola. W niezbędniku zawsze znajduje się pluszowy przyjaciel, pocieszyciel (teraz jest to kłapouszek) okulary przeciw słoneczne (nawet jak pada) i czasami jakaś przekąska. Niezbędnik zostawiany jest, jasna rzecz, w przedszkolnej szatni i jedynie kłapouszek może cały dzień towarzyszyć swojej pani.
Ubieranie butów to skomplikowana sprawa bo czasami trzeba Majcie usilnie prosić i tłumaczyć jej że gumiaki przy temperaturze powyżej 25 stopni i palącym słońcu to niezbyt dobry pomysł, lub w zimny deszczowy dzień musimy brać na przebranie, po długich pertraktacjach,  sandałki.
Rytuały wieczorne również obowiązują i trzeba się do nich dostosować. Już nie raz Maja nam przypominała że zapomnieliśmy dać jej syropek na alergię ;)

Dzisiaj odwiedziliśmy bardzo duży sklep z zabawkami. Celem były naklejki, które jutro na zajęciach w poradni autyzmu, mają posłużyć jako nagroda. Tatuś zagadywał córcię, a ja z Oskarkiem ruszyliśmy na poszukiwanie odpowiednich  naklejek. Sklep jest dość spory i nie chcąc tracić czasu poprosiłam kogoś z obsługi do pomocy. Pani mnie zaprowadziła do odpowiedniego działu i jak się dowiedziała że to będą specjalne naklejki powiedziała że dobrze wie o co chodzi bo sama jest po pedagogice specjalnej. Pani okazała się być dobrą duszą i zaoferowała, że przyśle nam więcej naklejek które zalegają niepotrzebnie w jej domu.
Pszczółka nasza, w sklepie, utknęła w jednym kącie i nie mogliśmy ją namówić do wyjścia, na szczęście podczas wybierania naklejek zauważyłam kącik muzyczny. Już nie raz widziałam, że panienka nasza zaczyna zdradzać jakieś talenta muzycznę więc bez problemu udało mi się ją tam zaprowadzić.
Najpierw sprawdziła gitarę potem podeszła do pianina z mikrofonem. Sama, bez zastanowienie, włączyła sobie sprzęt i wzięła mikrofon do rączki. Nabrała powietrza w płucka i donośnie powiedziała "akustyka"
Mnie zatkało, bo tego jeszcze nie widziałam i nie słyszałam ;)
Potem Nasza gwiazda dała krótki koncert :))
Mikrofon oczywiście dział bardzo dobrze o czym przekonali się wszyscy znajdujący się w sklepie ;)

Jedynie Oskarcio troszkę poszkodowany, bo w takim sklepie maluszek dostaje oczopląsu widząc taki ogrom zabawek.



2 komentarze:

  1. tomek, emigrant5 września 2012 22:35

    Widzę że rośnie nam talent muzyczny. :) Monika, super blog, to chyba dobry sposób na wytrwanie w walce z przeciwnościami losu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko muzyczny ale i plastyczny ;) Niedługo wstawię parę zdjęć prac plastycznych naszego Picassa.

    OdpowiedzUsuń