Dzisiaj w ramach wyciszenia dzieci a szczególnie Mai, pojechaliśmy do stadniny koni.
Dzieciaczki wybiegały się, odwiedziły wszystkie kózki, baranki, osiołki, strusie no i oczywiście konie. Na terenie stadniny jest takie mini zoo i stąd te dodatkowe atrakcje. Efekt na jaki liczyliśmy został osiągnięty i przywieźliśmy maluchy szczęśliwe i w dobrych humorach do domu.
Oczywiście cały dzień nie wyglądał tak wspaniale i
po powrocie Mai z przedszkola nie obyło się bez awantur z jej
strony. Najpierw długo ze mną "walczyła" (były krzyki i próby gryzienia
mnie, o kopaniu i szczypaniu nie wspomnę) Spokojny ton nie pomagał, więc zabrałam ją na króciutki spacerek na którym ładnie się wyciszyła.
Kiedy to się skończy?
Tak bardzo byśmy chcieli dać jej jakiś cudowny lek żeby te wszystkie zaburzenia zniknęły...
Monika, trzymam kciuki za Was.
OdpowiedzUsuńDziękujemy i wzajemnie :)
OdpowiedzUsuń